Największą wadą tej książki jest teza (jaką autor przemyca między wierszami), że wszyscy inni to byli
ci źli naziści tylko nie on i nie załoga okrętu. Osobiście, trudno uwierzyć w to, że oficer artylerii-szlachcic z pochodzenia i załoga
tego okrętu mogła być "niepewna politycznie"...
Zresztą, taka postawa cechująca się swoistą "amnezją", lub "zaniechaniem" jest (wg mojej wiedzy) wspólna dla wszystkich autorów walczących pod znakiem swastyki (może z wyjątkiem SS-Standartenführera Degrelle)
Ponadto, opisy intensywnego szkolenia artyleryjskiego (zwłaszcza OPL) na Bałtyku i zachwycanie się wysokim poziomem wyszkolenia własnych ludzi, stoją w pewnej sprzeczności z tym jak bronił się ten okręt przed samolotami przeciwnika.
bardzo duże zmęczenie obsad armat OPL. Ponoć przez zdecydowaną większość rejsu utrzymywani byli w alarmie bojowym
Czyżby KM nie miało w organizacji bojowej okrętu czegoś takiego jak "burta bojowa"? W to również trudno uwierzyć...