Witam.
To już ostatni post w tej mini relacji.
Dobrnąłem w końcu do szczęśliwego finału, chociaż po drodze zdarzyła mi się wpadka, która opóźniła zakończenie budowy o kilka dni.
Jak wiadomo, im bliżej końca, tym wolniej wszystko idzie i piętrzą się problemy, szczególnie że już, już witamy się z gąską. Tak było i tym razem.
Usiłowałem rozpiąć antenę między statecznikiem pionowym a małym „cyckiem” imitującym jakiś jej maszcik na boku garbu.
Żyłka za nic nie chciała się do tego „cycka” przykleić. CA po prostu nie łapał. Gdy zrobiło się go już za dużo, postanowiłem go usunąć debonderem.
No niestety nie wiedziałem że rozpuszcza on farbę, a oczywiście spłynął mi on po tym maszciku i efekt był taki jak poniżej.
Próby naprawy tego uszkodzenia na ograniczonej powierzchni pomiędzy zamontowaną już owiewką a kalką „Verna Mae” skończyły się tak jak przewidywałem, czyli rozległą naprawą powierzchniową, łącznie ze szlifowaniem kalki i zrywaniem limuzyny owiewki kokpitu, ryciem linii podziału itd…
Oczywiście też ułamałem maszt na szczycie garbu.
Finalnie jakoś z tego wybrnąłem, ale przypłaciłem to załamaniem nerwowym, brakiem snu, uszkodzeniem krzesła w ataku furii i kłótnią z żoną. To nie było fajne.
Wszystko przez to, że była to przedostatnia rzecz do zrobienia. Po tym miałem już tylko dokleić Pitotkę i miał być koniec. No ale wyszło jak zwykle.
Dobrze, tyle chyba jeżeli chodzi o opowieści.
Reszta gratów doklejona, przybyły oczywiście też koła, limuzyna owiewki kokpitu i lufy kaemów, których wcześniej nie pokazywałem.
Z modelu jestem w miarę zadowolony. Byłem bardzo zadowolony przed tym wypadkiem, a teraz jakoś zaburza mi to ogólny odbiór. Nic jednak więcej robić przy nim nie mam zamiaru. Lepiej nie będzie. Szczególnie że to już druga powierzchniowa naprawa malarska na tym boku. Wcześniej musiałem zeszlifować całą boczną gwiazdę i od nowa malować przejście kolorów między OD a NG i gwiazdę. Nie wspominałem o tym wcześniej.
Ogólnie strasznie długo mi się zeszło z tym modelem jak na taką skalę. No ale widać cały czas mam jakiś problem w plastikowej materii i nie jestem w tym temacie tak zręczny, żeby szybciej mi to mogło wychodzić. No, może z czasem w końcu jakieś plastikowe ogarnięcie przyjdzie.
Zapraszam do galerii końcowej.
Chciałem też podziękować moim niezastąpionym kumplom Rowinowi i Berpowi za wsparcie w trudnych chwilach i nie tylko.
A także mojej żonie, która cierpliwie znosi moje wariactwa, smród rozcieńczalnika w domu i mimo wszystko kupuje mi te modele i chce żebym to robił.
Dziękuje Wam wszystkim za śledzenie relacji i komentarze.
Do następnego.
KONIEC