........................................................
no tyle mam do powiedzenia. To znaczy do powiedzenia mam dużo, tylko po prostu mnie zatkało, jak wszedłem na Twoją relację !!!!!!!!
Kurde, do tej pory za majstersztyk nie mający sobie równych uważałem relację Wujka Andrzeja o budowie ciężarówki Mack "Bulldog" (
http://www.kartonwork.pl/forum/viewtopi ... light=mack ), gdzie Wujek na wet łąńcuch rowerowy (tylko trochę większy, bo napędzający ciężarówkę ;-p ) zrobił z osobnych, ruchomych elementów !!!
Twoją "siódemkę" stawiam zaraz obok !!!! A zastanawiam się, czy nie postawić jej wyżej, bo ty robisz ten model od podstaw sam !!!!
Po prostu - full respect !
Pisałeś, że to nie pierwszy Twój model w skali 1:20. Pokaż inne, co? :-D
Na koniec jeszcze wrócę do innego wątku z tego tematu, tzn wspomnianej "biedronki z pantografem" może chodzi wam o EM10, nazywanej "krokodylem" ?
Na koniec coś do śmichu:
Pracuję na koleji od 10 lat. 8 lat robiłem na szopie w Opolu, gdzie jest chyba tylko jeden z dwóch albo ytrzech kompleksów reprofilacji zestawów kołowych, obejmujących Kutruffy, napawalnię i podtorówkę. :-D
(są takie chyba jeszcze tylko w Krakowie i w Warszawie.
Już wyjaśniam o co chodzi. Zestawy pojazdów szynowych, jeżdżąc po szynach "wycierają" się trąc metel o metal (koło o szynę). tak, jak opona samochodowa ma odpowiednie parametry bieżnika, po których musi być wymieniona, bo inaczej można dostać mandat, tak samo zestaw ma swoje wymiary geometryczne, których nie może przekroczyć (chodzi o grubość materiału obręczy i parę innych)
Moja robota polegała głównie na pomiarach zestawów i kwalifikowaniu ich do napraw lub nie oraz kontroli wymiarów po naprawie.
Kiedy stwierdziliśmy z kolegą, z którym mierzyliśmy, że zestaw ma przekroczone wymiary, lokomotywa jechała na
podnośniki Kutruffa, gdzie "pudło", czyli nadwozie było podnoszone do góry, tak, że wózki były wolne i w takim stanie jak na zdjęciach z relacji podjeżdżały na stanowisko
napawalni. Nazwa stanowiska oczywiście od procesu, który był tam wykonywany. Jeżeli zestaw był "wytarty". tzn miał nieodpowiednie, za małe grubości, w odpowiednich miejscach, to nakładano na niego materiał metodą spawania (a raczej właśnie na-pawania) elektrycznego. Potem zestawy wracały na Kutruffy, gdzie z powrotem nakładano na nie pudło i cała lokomotywa jechała na
tokarkę podtorową UGB-150, gdzie napawane zestawy obtaczano, wyrównując ich powierzchnię i nadając wymiary nominalne.
Po całym procesie razem z kolegą mierzyliśmy zestawy i w książkę pojazdu, którą posiada każda lokomotywa, wpisywaliśmy adnotacje o naprawie.
Przepraszam, że się tak rozpisałem, ale myślę, że jeśli ktoś klei modele lokomotyw, a nie pracuje na kolei, to taka dygresja może go zainteresować
Śmieszna sytuacja kiedyś zaszła, kiedy zatelefonowała do mnie moja mama. wypisywaliśmy akurat dokumentację naprawionych lokomotyw: EU07 i dwóch różnych ET41, czyli tzw. "jamników", tj. lokomotyw przegubowych, które przy naprawie rozpinało się na dwie połowy.
No więc moja mama dzwoni, rozmawiam z nią przez telefon i w tym momencie mój majster woła do mnie "Co tam na stole ?!" (tzn, jakie książki leżą na stole do wypisania) a ja odkrzyknąłem mu (czyli prosto w telefon): "Na stole mam zerosiedem i dwie połówki !!!"
Moja mam spytała mnie co ja za imprezę mam w pracy, że tyle alkoholu na stole !!!
