*[Relacja/Samolot] F6F-3 Hellcat AH
Moderatorzy: Tomasz D., laszlik, kartonwork
Fajnie, że się Glutation zmobilizowałeś. Czekałem na Twoją relację, bo przez skórę można było wyczuć, że będzie co oglądać. Trochę szkoda, że nie pływadło... może następnym razem się skusisz.
Co do otworów, to oczywiście można je wycinać wycinakami oraz igłami, co nie znaczy, że wiercenie odpada. Wycinaki są co prawda niezastąpionym narzędziem jeżeli chodzi o wycinanie dysków, jednak do uzyskania otworów wystarczą wiertła. Są tym bardziej wygodne, że dostępne w szerokiej gamie rozmiarów. Można wiercić otworki od najmniejszych rozmiarów jak np. 0.20 mm, aż do takich gdzie bardziej wygodne staje się dziobanie.
Karton należy zabezpieczyć warstwą rozwodnionego wikolu albo czymś w tym stylu. Aby uniknąć stresu, wiercić należy w częściach jeszcze nie wyciętych z arkusza i najlepiej to wiercenie prowadzić przez coś przeźroczystego. Kawałek cienkiej pleksi, stara plastikowo-przeźroczysta ekierka itp. Otwór który najpierw nawiercasz w tym czymś przeźroczystym, ustawiasz dokładnie centrycznie tam gdzie mają być otwory i zwyczajnie wiercisz.. Unikasz w ten sposób podrywania się brzegów kartonu no i masz większą kontrolę nad wiertłem. Obrazki z otworkami jako przykład masz poniżej. Rozmiary to kolejno od największego: 1.58 mm, 0.94 mm, 0.69 mm, 0.32 mm i 0.20 mm.
A koledzy Tad i JaCkyl powinni przestać siać defektyzm, bo jeszcze ktoś może to niechcący kupić.
Pozdrawiam!
Piotr
Co do otworów, to oczywiście można je wycinać wycinakami oraz igłami, co nie znaczy, że wiercenie odpada. Wycinaki są co prawda niezastąpionym narzędziem jeżeli chodzi o wycinanie dysków, jednak do uzyskania otworów wystarczą wiertła. Są tym bardziej wygodne, że dostępne w szerokiej gamie rozmiarów. Można wiercić otworki od najmniejszych rozmiarów jak np. 0.20 mm, aż do takich gdzie bardziej wygodne staje się dziobanie.
Karton należy zabezpieczyć warstwą rozwodnionego wikolu albo czymś w tym stylu. Aby uniknąć stresu, wiercić należy w częściach jeszcze nie wyciętych z arkusza i najlepiej to wiercenie prowadzić przez coś przeźroczystego. Kawałek cienkiej pleksi, stara plastikowo-przeźroczysta ekierka itp. Otwór który najpierw nawiercasz w tym czymś przeźroczystym, ustawiasz dokładnie centrycznie tam gdzie mają być otwory i zwyczajnie wiercisz.. Unikasz w ten sposób podrywania się brzegów kartonu no i masz większą kontrolę nad wiertłem. Obrazki z otworkami jako przykład masz poniżej. Rozmiary to kolejno od największego: 1.58 mm, 0.94 mm, 0.69 mm, 0.32 mm i 0.20 mm.
A koledzy Tad i JaCkyl powinni przestać siać defektyzm, bo jeszcze ktoś może to niechcący kupić.
Pozdrawiam!
Piotr
Ostatnio zmieniony ndz lip 16 2006, 7:39 przez Rutek63, łącznie zmieniany 1 raz.
Obraz jest wart tysiąca słów. Model wart jest miliona.
Witam
Cieszę się, że moje "jako takie" wypociny się Wam podobają (przynajmniej niektórym)
Rutku, dziękuję bardzo za te informacje. Już niedługo wykonam kilka testów i sprawdzę w praktyce, bo zdradzę sekret, że pracuję obecnie właśnie nad pływadłem ale do relacji jeszcze troszkę.... Zrobię to tak, jak z Hellcatem. Jak model będzie mocno zaawansowany ruszę dopiero z opowieścią. Żeby nie było jak z Mayflowerem
Oczywiście każdą technikę trzeba odpowiednio opanować. ... a, że TAD i JacKyL zwrócili na to uwagę to i dobrze, za co jestem wdzięczny. Wiercenie jednak poćwiczę - zobaczyłem i uwierzyłem
Zaciekawiło mnie natomiast to wiertło 0,20 mm. Jest na stałe w obsadce? Jak wygląda całe narzędzie i skąd się takowe biorą?
Pozdrawiam serdecznie
Glutation
Cieszę się, że moje "jako takie" wypociny się Wam podobają (przynajmniej niektórym)
Rutku, dziękuję bardzo za te informacje. Już niedługo wykonam kilka testów i sprawdzę w praktyce, bo zdradzę sekret, że pracuję obecnie właśnie nad pływadłem ale do relacji jeszcze troszkę.... Zrobię to tak, jak z Hellcatem. Jak model będzie mocno zaawansowany ruszę dopiero z opowieścią. Żeby nie było jak z Mayflowerem
Oczywiście każdą technikę trzeba odpowiednio opanować. ... a, że TAD i JacKyL zwrócili na to uwagę to i dobrze, za co jestem wdzięczny. Wiercenie jednak poćwiczę - zobaczyłem i uwierzyłem
Zaciekawiło mnie natomiast to wiertło 0,20 mm. Jest na stałe w obsadce? Jak wygląda całe narzędzie i skąd się takowe biorą?
Pozdrawiam serdecznie
Glutation
Ostatnio zmieniony ndz lip 16 2006, 17:58 przez Glutation, łącznie zmieniany 1 raz.
"No, kończ Władziu i robimy"
Glutation, masz absolutnie rację. Dobrze że Tad i JaCkyl zwrócili uwagę na wspomniane otworki i jeszcze lepiej, że podpowiedzieli w jaki sposób można takie otwory wykonać równo ładnie i dokładnie. Szkoda tylko, że zdegradowali bardzo wygodną, łatwą i efektywną metodę wiercenia. Biorąc pod uwagę ilość jakościowo dobrej informacji na tym forum, zarówno fotograficznej jak i w postaci opisów, tą uważam za drobny niewypał... nieważne zresztą, zdrowie jest ważne.
Fajnie że pracujesz nad pływadłem. Czy dasz się namówić na ujawnienie nazwy owej jednostki? Czy przypadkiem nie wróciłeś do wspomnianego żaglowca?
Wiertło o które pytasz nabyłem drogą wysyłkową ze sklepu internetowego oferującego narzędzia do produkcji płytek elektronicznych, układów scalonych i itp historii.
http://www.lpkfusa.com/Store/ProductDet ... oductID=83
W ofertach sklepów modelarskich, najmniejszy rozmiar jaki znalazłem to 0,30 mm, więc kiedy w oko wpadła mi oferta firmy LPKF, to nie mogłem oprzeć się pokusie aby nabyć komplet takich wierteł. Do tanich ten komplet nie należy, ale za to wierteł jest 10, zrobione są z Węglika spiekanego czyli popularnie zwanego Karbidu... bardzo wytrzymałe. Jestem przekonany, że jakby dobrze poszukać to w kraju jakiś producent tego typu wierteł się znajdzie. Dla orientacji jak wygląda całość - wstawiam kilka zdjęć.
Pozdrawiam!
Piotr
Fajnie że pracujesz nad pływadłem. Czy dasz się namówić na ujawnienie nazwy owej jednostki? Czy przypadkiem nie wróciłeś do wspomnianego żaglowca?
Wiertło o które pytasz nabyłem drogą wysyłkową ze sklepu internetowego oferującego narzędzia do produkcji płytek elektronicznych, układów scalonych i itp historii.
http://www.lpkfusa.com/Store/ProductDet ... oductID=83
W ofertach sklepów modelarskich, najmniejszy rozmiar jaki znalazłem to 0,30 mm, więc kiedy w oko wpadła mi oferta firmy LPKF, to nie mogłem oprzeć się pokusie aby nabyć komplet takich wierteł. Do tanich ten komplet nie należy, ale za to wierteł jest 10, zrobione są z Węglika spiekanego czyli popularnie zwanego Karbidu... bardzo wytrzymałe. Jestem przekonany, że jakby dobrze poszukać to w kraju jakiś producent tego typu wierteł się znajdzie. Dla orientacji jak wygląda całość - wstawiam kilka zdjęć.
Pozdrawiam!
Piotr
Obraz jest wart tysiąca słów. Model wart jest miliona.
Witajcie
Dziekuję bardzo za pochwały, a z powodu nagany za te gotowe koła jest mi przykro ...ale tak wybrałem...
Dzisiaj wrzucam kolejną porcję fotek z "frontu robót" nad Hellcatem.
Po pierwsze primo: lakierowanie
Prawdę mówiąc miałem lakierować model lakierem akrylowym używanym przez TADa, ale po serii prób na skrawkach kartonu wycinanki ostatecznie spietrałem i polakierowałem błyszczącym lakierem Humbrola. Może pod wpływem niedawnych traumatycznych przeżyć z deformacją skrzydeł nieumiejętnie stosowanym BCG, a może i pod wpływem innych, bliżej niezdiagnozowanych czynników podjąłem taką decyzję. Używałem co prawda lakieru "Domalux" do impregnacji kartonu w innym modelu, ale na gotowego Hellcata jakoś mi odwagi zabrakło. Trochę waniało organicznie w nocy w pokoju, ale nie żałuję podjętej decyzji.
Poniżej model nie lakierowany (prawy statecznik), polakierowany raz (lewy statecznik) oraz na drugim zdjęciu polakierowany dwukrotnie (tak wygląda cały samolot). Trochę miałem wątpliwości, czy i ile lakierowć żeby nie było za dużej "żarówy", ale ostatecznie posiadane zdjęcia Hellcata utwierdziły mnie w podjętym postanowieniu. Mam nadzieję, że nie błędnym. Jak pomyśleli tak uczynili:
Po drugie primo: poprawki
Ponieważ stosowanie się do rad doświadczonych użytkowników tego forum wydaje się rozsądne , posłuchałem słów TADa i zapełniłem wikolem dojrzaną przezeń szczelinę i następnie zamaskowałem odpowiednimi kolorami, a także dobrudziłem dużo bardziej silnik. Efekt jest chyba dobry:
Po trzecie i ostatnie primo: ciąg dalszy detali
Zainspirowany relacją Kolegi Pompona, dodałem do przedziału silnikowego ważny i widoczny szczegół, który podniósł chyba znacznie wygląd samolotu. Oto on w trzech krokach (zaraz po profanacji zwyczajnego sitka kuchennego, fragment siateczki po waloryzacji i ostatecznie zamontowany w samolocie):
Ponadto pilot mojego Hellcata wie już, jak szybko leci:
]
...od czasu, do czasu coś tam sobie strąci w przestworzach:
...przy lądowaniu nie grozi mu spadnięcie z pokładu lotniskowca:
...może już też odsunąć owiewkę kabiny i wysiąść (dorobiłem z folii aluminiowej 2 szyny na burtach samolotu):
...a jeśli trzeba złożyć meldunek lub skontaktować się z kumplami w czasie lotu - nie ma problemu - ma już maszty z anteną:
To tyle na dziś
Pozdrawiam serdecznie
Glutation
P.S.
Rutku: pływadło nie jest żaglowcem. Jest metalowe, dość znane i....
Nadal liczę na podpowiedź obeznanych bardziej z tematem czy Hellcat jest bardziej "Piekielnym kotem" czy "Wiedźmą"?
Dziekuję bardzo za pochwały, a z powodu nagany za te gotowe koła jest mi przykro ...ale tak wybrałem...
Dzisiaj wrzucam kolejną porcję fotek z "frontu robót" nad Hellcatem.
Po pierwsze primo: lakierowanie
Prawdę mówiąc miałem lakierować model lakierem akrylowym używanym przez TADa, ale po serii prób na skrawkach kartonu wycinanki ostatecznie spietrałem i polakierowałem błyszczącym lakierem Humbrola. Może pod wpływem niedawnych traumatycznych przeżyć z deformacją skrzydeł nieumiejętnie stosowanym BCG, a może i pod wpływem innych, bliżej niezdiagnozowanych czynników podjąłem taką decyzję. Używałem co prawda lakieru "Domalux" do impregnacji kartonu w innym modelu, ale na gotowego Hellcata jakoś mi odwagi zabrakło. Trochę waniało organicznie w nocy w pokoju, ale nie żałuję podjętej decyzji.
Poniżej model nie lakierowany (prawy statecznik), polakierowany raz (lewy statecznik) oraz na drugim zdjęciu polakierowany dwukrotnie (tak wygląda cały samolot). Trochę miałem wątpliwości, czy i ile lakierowć żeby nie było za dużej "żarówy", ale ostatecznie posiadane zdjęcia Hellcata utwierdziły mnie w podjętym postanowieniu. Mam nadzieję, że nie błędnym. Jak pomyśleli tak uczynili:
Po drugie primo: poprawki
Ponieważ stosowanie się do rad doświadczonych użytkowników tego forum wydaje się rozsądne , posłuchałem słów TADa i zapełniłem wikolem dojrzaną przezeń szczelinę i następnie zamaskowałem odpowiednimi kolorami, a także dobrudziłem dużo bardziej silnik. Efekt jest chyba dobry:
Po trzecie i ostatnie primo: ciąg dalszy detali
Zainspirowany relacją Kolegi Pompona, dodałem do przedziału silnikowego ważny i widoczny szczegół, który podniósł chyba znacznie wygląd samolotu. Oto on w trzech krokach (zaraz po profanacji zwyczajnego sitka kuchennego, fragment siateczki po waloryzacji i ostatecznie zamontowany w samolocie):
Ponadto pilot mojego Hellcata wie już, jak szybko leci:
]
...od czasu, do czasu coś tam sobie strąci w przestworzach:
...przy lądowaniu nie grozi mu spadnięcie z pokładu lotniskowca:
...może już też odsunąć owiewkę kabiny i wysiąść (dorobiłem z folii aluminiowej 2 szyny na burtach samolotu):
...a jeśli trzeba złożyć meldunek lub skontaktować się z kumplami w czasie lotu - nie ma problemu - ma już maszty z anteną:
To tyle na dziś
Pozdrawiam serdecznie
Glutation
P.S.
Rutku: pływadło nie jest żaglowcem. Jest metalowe, dość znane i....
Nadal liczę na podpowiedź obeznanych bardziej z tematem czy Hellcat jest bardziej "Piekielnym kotem" czy "Wiedźmą"?
"No, kończ Władziu i robimy"
Cześć,
bardzo dobrzez zrobiłeś, że nie pomalowałeś modelu tym akrylowym lakierem - wszystko by się pofalowało. jego się stosuje albo przed wycięciem czegokolwiek, albo na powierzchnię zaimpregnowaną (najlepszy do tego jest spray DUPLI). Twoje lakierowanie podoba mi się i chyba jest jak powinno być.
Fajnie wszystko robisz - zaklejenie szpary i siateczka swoje znaczą! Zrób jeszcze rurkę pitota z czegoś okrągłego i napisz jak zrobiłeś naciąg (sam widzisz, ze jest całkiem inny...) i z czego linki.
Pozdrawiam,
TAD
bardzo dobrzez zrobiłeś, że nie pomalowałeś modelu tym akrylowym lakierem - wszystko by się pofalowało. jego się stosuje albo przed wycięciem czegokolwiek, albo na powierzchnię zaimpregnowaną (najlepszy do tego jest spray DUPLI). Twoje lakierowanie podoba mi się i chyba jest jak powinno być.
Fajnie wszystko robisz - zaklejenie szpary i siateczka swoje znaczą! Zrób jeszcze rurkę pitota z czegoś okrągłego i napisz jak zrobiłeś naciąg (sam widzisz, ze jest całkiem inny...) i z czego linki.
Pozdrawiam,
TAD
Czesc,
Dziękuję, dziękuję
Antena jest zrobiona z cienkiego drutu miedzianego - co zresztą pokazałem. Natomiast naciąg... także drut miedziany, tyle że nawinięty na igłę o troszkę większej od anteny średnicy (powstało coś na kształt sprężyny naciągu).
Dobrze, że zrobiłem tą próbę z lakierem i go nie użyłem, bo by było
Z rurką pitota będziemy może jeszcze kombinować
Pozdrawiam
Glutation
Dziękuję, dziękuję
Antena jest zrobiona z cienkiego drutu miedzianego - co zresztą pokazałem. Natomiast naciąg... także drut miedziany, tyle że nawinięty na igłę o troszkę większej od anteny średnicy (powstało coś na kształt sprężyny naciągu).
Dobrze, że zrobiłem tą próbę z lakierem i go nie użyłem, bo by było
Z rurką pitota będziemy może jeszcze kombinować
Pozdrawiam
Glutation
"No, kończ Władziu i robimy"
Co ja tu widzę? ;) jakie tu Hellcaty dwa na forum sie pojawiły – świetna robota.
Hellcatów nigdy dosyć (w końcu mówiło sie pod koniec wojny o „niebieskim kocu" ).
Z założenia w tym schemacie malowania stosowano fary matowe i półmat na górne powierzchnie skrzydeł. Dobrze, że nie zrobiłeś większego połysku.
Męczy Cię sprawa nazwy i tłumaczenia. Otóż właściwym tłumaczeniem będzie tu raczej „piekielny kot”. Była to seria nazewnicza („koty Grummana”). Dlatego też nie najlepiej byłoby mówić o F4F jako o żbiku (a przecież to dosłowne tłumaczenie). Najlepiej nie tłumaczyć
Pompon! Nie miało się wcale do rzeczywistości. Odrapania na maszynach japońskich wynikały z braku podkładu – w przypadku „dopieszczonych” produktów amerykańskich uniemożliwiały to przynajmniej 2 warstwy zinc chromate. Jeśli już zdarzały się przetarcia i uszkodzenia to prędzej do żółtego koloru tej farby.
Miło obserwować wasze modele – mój jeszcze daleko, daleko w polu (ostatnio zrobiłem tylko kilka kolejnych detali skrzydeł )
Hellcatów nigdy dosyć (w końcu mówiło sie pod koniec wojny o „niebieskim kocu" ).
Z założenia w tym schemacie malowania stosowano fary matowe i półmat na górne powierzchnie skrzydeł. Dobrze, że nie zrobiłeś większego połysku.
Męczy Cię sprawa nazwy i tłumaczenia. Otóż właściwym tłumaczeniem będzie tu raczej „piekielny kot”. Była to seria nazewnicza („koty Grummana”). Dlatego też nie najlepiej byłoby mówić o F4F jako o żbiku (a przecież to dosłowne tłumaczenie). Najlepiej nie tłumaczyć
Pompon! Nie miało się wcale do rzeczywistości. Odrapania na maszynach japońskich wynikały z braku podkładu – w przypadku „dopieszczonych” produktów amerykańskich uniemożliwiały to przynajmniej 2 warstwy zinc chromate. Jeśli już zdarzały się przetarcia i uszkodzenia to prędzej do żółtego koloru tej farby.
Miło obserwować wasze modele – mój jeszcze daleko, daleko w polu (ostatnio zrobiłem tylko kilka kolejnych detali skrzydeł )
Witam,
Pompon: Nie pamiętam, czy pisałem o tym wcześniej, ale model w planach miał być waloryzowany i będzie. Właściwie to już jest - pokażę to w finałowej sesji zdjęciowej, która już niedługo.
Gienku: Miło Cię widzieć w swojej relacji Szkoda, że Twój Hellcat nie rośnie w oczach, bo jest co podziwiać. Jak kiedyś powstanie, będzie co oglądać, oj będzie... Przy okazji - dziękuję za zdjęcia, które kiedyś mi podesłałeś. Przydały się bardzo.
Lakier błyszczy się przednio, nie wiem, jak mógłby się błyszczeć jeszcze bardziej. Większego połysku już się chyba nie uzyska
Odrapania też próbowałem zrobić na całym modelu, aczkolwiek nie wyszły takie wyraziste i połączeniu z innym "brudzingiem" wydają się do zaakceptowania w efekcie finalnym. Zresztą, co ja tu będę pisać: ocenicie sami, jak zaprezentuję cały model (do tej pory udało mi się go w widoku ogólnym skrzętnie ukrywać). Nie wiedziałem, że amerykancka olejnica taka dobra jest ale może nie zepsułem efektu.
Z tymi "kotami" okazało się tak, jak się można było domyślać. "Wildcat", "Hellcat"... czyli seria kociąt Grummana.
Pozdrawiam serdecznie
Glutation
Pompon: Nie pamiętam, czy pisałem o tym wcześniej, ale model w planach miał być waloryzowany i będzie. Właściwie to już jest - pokażę to w finałowej sesji zdjęciowej, która już niedługo.
Gienku: Miło Cię widzieć w swojej relacji Szkoda, że Twój Hellcat nie rośnie w oczach, bo jest co podziwiać. Jak kiedyś powstanie, będzie co oglądać, oj będzie... Przy okazji - dziękuję za zdjęcia, które kiedyś mi podesłałeś. Przydały się bardzo.
Lakier błyszczy się przednio, nie wiem, jak mógłby się błyszczeć jeszcze bardziej. Większego połysku już się chyba nie uzyska
Odrapania też próbowałem zrobić na całym modelu, aczkolwiek nie wyszły takie wyraziste i połączeniu z innym "brudzingiem" wydają się do zaakceptowania w efekcie finalnym. Zresztą, co ja tu będę pisać: ocenicie sami, jak zaprezentuję cały model (do tej pory udało mi się go w widoku ogólnym skrzętnie ukrywać). Nie wiedziałem, że amerykancka olejnica taka dobra jest ale może nie zepsułem efektu.
Z tymi "kotami" okazało się tak, jak się można było domyślać. "Wildcat", "Hellcat"... czyli seria kociąt Grummana.
Pozdrawiam serdecznie
Glutation
"No, kończ Władziu i robimy"
Glutation, zainteresował mnie trochę temat malowania kotka. Popatrzyłem na kilka zdjęć w sieci np. tutaj:Glutation pisze:Lakier błyszczy się przednio, nie wiem, jak mógłby się błyszczeć jeszcze bardziej. Większego połysku już się chyba nie uzyska
http://aeroweb.brooklyn.cuny.edu/specs/ ... /f6f-5.htm
Nie jestem pewien czy to ja błędnie rozumiem, ale wydaje mi się, że Gienek miał na myśli zbyt mocny w przypadku Twojego modelu połysk skrzydeł. Logicznie rozumując, jeżeli nawet górna powierzchnia samolotu była oryginalnie malowana na połysk (tak jak przedstawiają to muzealne odpicowane repliki), to samolot podczas eksploatacji był poddany na silne działanie słońca i innych warunków atmosferycznych, co powodowało w efekcie zmatowienie powierzchni połysku. Jeżeli tak jak piszesz budujesz model z "brudzingiem" , to logiczne byłoby chyba pryśnięcie twojego błyszczącego lakieru odrobiną półmatu przynajmniej. To tylko takie moje malarsko/wyniszczeniowo /powierzchniowe przemyślenia.
Modelik wychodzi przepięknie
Pozdrawiam!
Piotr
Obraz jest wart tysiąca słów. Model wart jest miliona.
Odnośnie zniszczeniowo-powierzchniowych przemyśleń chciałem zaprezentować taką oto fotkę:
Fajnie postrzelany, ale zwróćcie uwagę na powierzchnię skrzydła - jest ona wyraźnie błyszcząca, pomimo bardzo "wyeksploatowanego" płatowca. Także wg mnie udało Ci się Glutation osiagnąć bardzo realistyczną powierzchnię. W ogóle gratuluję świetnego wykonania modelu i pozdrawiam
Fajnie postrzelany, ale zwróćcie uwagę na powierzchnię skrzydła - jest ona wyraźnie błyszcząca, pomimo bardzo "wyeksploatowanego" płatowca. Także wg mnie udało Ci się Glutation osiagnąć bardzo realistyczną powierzchnię. W ogóle gratuluję świetnego wykonania modelu i pozdrawiam