Problemy modelarsko-egzystencjalne z wątku "blaszki ...
Moderatorzy: Tomasz D., laszlik, kartonwork
-
- Posty: 483
- Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
- x 58
Problemy modelarsko-egzystencjalne z wątku "blaszki ...
Kontynuując sprawy poruszone w wątku „blaszki niefototrawione”...
Fragment postu Andrzeja Bryski:
...Ze swojego podwórka: z piętnastu (!) modelarni w Olsztynie dzisiaj pozostały dwie. Nawet taka placówka jak Pałac Młodzieży (nomen omen) nie ma już czegoś, co możnaby nazwać modelarnią. Pozostała "pracownia majsterkowiczów". Dobre i to, bo przynajmniej uczestnicy zajęć poznają tajniki wbijania gwoździ. Przyczyną jest regulacja Ministerstwa Oświaty (!) mówiąca o tym, że zajęcia w takich placówkach mogą prowadzić nauczyciele (czego ?) lub osoby posiadające kwalifikacje pedagogiczne. Nam udało się znaleźć przychylność u Prezesa Społem w Olsztynie.
Sółdzielnie jako takie zobowiązane są do prowadzenia działalności różnej. I robią to. Po kosztach minimalnych: koła emerytów i rencistów, koła plastyczne (parę arkuszy papieru i kredki świecowe załatwiają sprawę), koła mołośników CZEGOŚ. Więc jak widzicie działają.
A należałoby pamiętać, że w tej chwili modelarnie są jedynymi placówkami w tym kraju, gdzie dzieci i młodzież kształcona jest politechnicznie. Szkoły podstawowe i gimnazja takiej roli już nie spełniają.
Czyli pozostają uparci hobbyści. Kiedyś nazywano ich społecznikami.
Post Bosmana:
Wszystko byłoby pieknie gdyby prawo nie nakazywało sprawozdań, rejestracji, zeznań i cholra jeszcze wie jakich papierów jesli miała by to byc placówka nie prywatna, o sanepidzie byłbym zapomniał. natomiast czysto prywatna to znowy może znaleźć ię w kręgu zainteresowania jako coś niepraworządne. Cóż stare przyzwyczajenia. a moze ja czarno to widze. Niemniej jednak my bardzo nie lubimy żadnych organizacji. Pozdrawiam weekendowo
Bosman z Kanarkiem
Post Ślimaka:
Witam serdecznie
Jestem modelarzem chyba doświadczonym i posiadającym jakąś tam wiedzę. Niestety moje zasoby finansowe jak i wykształcenie nie pozwalają ani na założenie modelarni ani na bycie instruktorem. Postanowiłem więc założyć własną stronę poświęconą modelarstwu plastikowemu i http://mplastik1.republika.pl/ skierowaną do młodych ludzi. I jakież było moje zdziwienie gdy mnóstwo ludzi w wieku 10 – 15 lat zaczęło zasypywać mnie pytaniami poprzez maile i rozmowy na GG. Moja żona w żartach stwierdziła że mam fajnych kumpli Akurat na moim poziomie, a ja zawsze odpowiadam że w dobie telewizji, gier, i stania pod klatką z bandą łysych karków , każdy taki człowiek jest na wagę złota. Niejednokrotnie po odpowiedź na pytanie odsyłałem ich na to forum. Chłopaki czytali oglądali, poczym wracali do mnie twierdząc, że i owszem forum jest fajne ale oni z ich brakiem wiedzy wstydzą się zadawać pytania, które innym mogą się wydawać wręcz śmieszne. Paru tych dzieciaków pomimo, że dobrze kleili i mieli talent odeszło od modelarstwa bo ich rówieśnicy się z nich śmieli. I to jest właśnie jeden z poważniejszych powodów z którego tak mało jest małych Modelarzy. Niestety w naszym społeczeństwie modelarstwo jest postrzegane jako coś dziecinnego, jako zabawkarstwo .
Co do modelarstwa jako takiego to pomimo, ze jestem plastikowcem ;) to także jestem zwolennikiem dorabiania jak największej ilości elementów. Należę także do klubu modelarskiego i biorę czynny udział w zawodach modelarskich. Niestety w Polsce jest tak, że sędziowie nie biorą pod uwagę nakładu pracy i pomysłowości jak dany element został wykonany. Patrzą na efekt wizualny. Przykładem może być sytuacja którą przeżyłem na któryś z kolei Mistrzostwach Polski, wystawiłem model Dodge’a , model malutki( 1:35 ) ale oprócz blaszek został nafaszerowany wszystkimi możliwymi przeróbkami na jakie pozwoliła mi dostępna dokumentacja. Niestety model przegrał ze sklejonym prosto z zestawu ( wtedy była to nowinka) Dragon wagenem. Niestety Dragon to troszkę duży model i raczej wpada w oko. Natomiast ten sam Dodge wystawiony w czeskich Koprivnicach odniósł sukces.
Takie posty, jak Ślimaka i Andrzeja Bryski dowodzą, że są ludzie, którym „chce się chcieć”! Czasami wbrew WSZYSTKIEMU! Takich ludzi jest więcej w kraju, ale na ogół skazani są na w mniejszym lub większym stopniu „samotną działalność”. W dużym stopniu wiąże się to z tym, o czym pisze Bosman. To jest (niestety!) prawda. Z tym, że mam wrażenie, iż kwestia rozbudowanej biurokracji jest tu zjawiskiem wtórnym. Urzędnikom (a może przede wszystkim twórcom przepisów prawnych w naszym kraju) nie chce się tworzyć „szybkich ścieżek” dostępu do funduszy (w tym unijnych) pozwalających na wspieranie i rozwijanie zorganizowanej działalności modelarskiej w ramach programów rozwoju kultury i programów wspierających integrację środowisk lokalnych. Takie programy w Unii są. Tylko nawet jeśli jest do nich dostęp, to u nas rozmaite środowiska opiniotwórcze (a za nimi i urzędnicy różnych szczebli administracji) w ogóle nie uważają, żeby działalność modelarska była właśnie działalnością kulturalno-oświatowa i integrującą owe środowiska lokalne. Oczywiście są wyjątki dowodzące, że mimo tych barier, jakoś można sobie poradzić. Ale problem polega na tym, że właśnie „trzeba sobie jakoś radzić”, a nie można liczyć, że urzędnik będzie te sprawy załatwiał i pomagał. Miałem okazję nie raz podczas zagranicznych imprez modelarskich przyglądać się, w jaki sposób tamtejsi urzędnicy angażowali się w pomoc dla modelarzy. Z rozmowy z nimi wynikało, że oni to robią dlatego, że TO ICH OBOWIĄZEK ZAWODOWY. ŻE ONI PO TO SĄ, ŻEBY POMAGAĆ.
Inna sprawa, to odpowiedź na pytanie dlaczego u nas w kraju najczęściej nie spotykamy się z podobną postawą urzędników. Są moim zdaniem dwa powodu. Pierwszy jest natury ogólnej, wynikający z „mentalności biurokraty” (każdy się z tym spotkał załatwiając cokolwiek w jakimś urzędzie), drugi – moim zdaniem równie istotny - to sposób w jaki my modelarze prezentujemy w publicznych wypowiedziach rolę jaką może odgrywać i wartości naszego hobby. Na pierwszy powód nie mamy specjalnego wpływu bo to kwestia ewolucji ogólnej kultury w kraju, na drugi (czyli nasz własny wizerunek w społeczeństwie) mamy wpływ, ale jako środowisko nie umiemy go skutecznie budować. Jesteśmy rozdrobnieni, skłóceni, zawistni o sukcesy „konkurencji”, niekiedy wręcz głupio gadamy publicznie i sami deprecjonujemy nasz własny odbiór w społeczeństwie. Z tych właśnie powodów nie tylko nie potrafimy stworzyć jakiejś jednej krajowej organizacji modelarskiej, ale nawet na ogół nie potrafimy stworzyć takiej organizacji w jednym mieście, która by miała na tyle dużą siłę przebicia, by to zmuszało urzędników do uznania modelarzy za „poważnego partnera” w kontaktach na linii instytucje-nasze środowisko. Mógłbym podać dowody przykłady z co najmniej kilku dużych miast, gdzie działa jednocześnie parę grup modelarskich mniej lub bardziej oficjalnie, lecz te grupy może nie aż zwalczają się, ale z całą pewnością próbują „się wzajemnie nie dostrzegać”. I w sumie wszystkie na tym tracą. To też są przyczyny, dla których mamy tak... jak mamy. I tu sami sobie jesteśmy winni. Za mało o tym mówimy i piszemy. A jeśli już piszemy, to bardzo często spotykamy się z niechęcią i niezrozumieniem ze strony samych modelarzy, którzy zachowują się czasami tak, jakby sprawiało im przyjemność „podcinanie gałęzi, na której wszyscy siedzimy”.
Fragment postu Andrzeja Bryski:
...Ze swojego podwórka: z piętnastu (!) modelarni w Olsztynie dzisiaj pozostały dwie. Nawet taka placówka jak Pałac Młodzieży (nomen omen) nie ma już czegoś, co możnaby nazwać modelarnią. Pozostała "pracownia majsterkowiczów". Dobre i to, bo przynajmniej uczestnicy zajęć poznają tajniki wbijania gwoździ. Przyczyną jest regulacja Ministerstwa Oświaty (!) mówiąca o tym, że zajęcia w takich placówkach mogą prowadzić nauczyciele (czego ?) lub osoby posiadające kwalifikacje pedagogiczne. Nam udało się znaleźć przychylność u Prezesa Społem w Olsztynie.
Sółdzielnie jako takie zobowiązane są do prowadzenia działalności różnej. I robią to. Po kosztach minimalnych: koła emerytów i rencistów, koła plastyczne (parę arkuszy papieru i kredki świecowe załatwiają sprawę), koła mołośników CZEGOŚ. Więc jak widzicie działają.
A należałoby pamiętać, że w tej chwili modelarnie są jedynymi placówkami w tym kraju, gdzie dzieci i młodzież kształcona jest politechnicznie. Szkoły podstawowe i gimnazja takiej roli już nie spełniają.
Czyli pozostają uparci hobbyści. Kiedyś nazywano ich społecznikami.
Post Bosmana:
Wszystko byłoby pieknie gdyby prawo nie nakazywało sprawozdań, rejestracji, zeznań i cholra jeszcze wie jakich papierów jesli miała by to byc placówka nie prywatna, o sanepidzie byłbym zapomniał. natomiast czysto prywatna to znowy może znaleźć ię w kręgu zainteresowania jako coś niepraworządne. Cóż stare przyzwyczajenia. a moze ja czarno to widze. Niemniej jednak my bardzo nie lubimy żadnych organizacji. Pozdrawiam weekendowo
Bosman z Kanarkiem
Post Ślimaka:
Witam serdecznie
Jestem modelarzem chyba doświadczonym i posiadającym jakąś tam wiedzę. Niestety moje zasoby finansowe jak i wykształcenie nie pozwalają ani na założenie modelarni ani na bycie instruktorem. Postanowiłem więc założyć własną stronę poświęconą modelarstwu plastikowemu i http://mplastik1.republika.pl/ skierowaną do młodych ludzi. I jakież było moje zdziwienie gdy mnóstwo ludzi w wieku 10 – 15 lat zaczęło zasypywać mnie pytaniami poprzez maile i rozmowy na GG. Moja żona w żartach stwierdziła że mam fajnych kumpli Akurat na moim poziomie, a ja zawsze odpowiadam że w dobie telewizji, gier, i stania pod klatką z bandą łysych karków , każdy taki człowiek jest na wagę złota. Niejednokrotnie po odpowiedź na pytanie odsyłałem ich na to forum. Chłopaki czytali oglądali, poczym wracali do mnie twierdząc, że i owszem forum jest fajne ale oni z ich brakiem wiedzy wstydzą się zadawać pytania, które innym mogą się wydawać wręcz śmieszne. Paru tych dzieciaków pomimo, że dobrze kleili i mieli talent odeszło od modelarstwa bo ich rówieśnicy się z nich śmieli. I to jest właśnie jeden z poważniejszych powodów z którego tak mało jest małych Modelarzy. Niestety w naszym społeczeństwie modelarstwo jest postrzegane jako coś dziecinnego, jako zabawkarstwo .
Co do modelarstwa jako takiego to pomimo, ze jestem plastikowcem ;) to także jestem zwolennikiem dorabiania jak największej ilości elementów. Należę także do klubu modelarskiego i biorę czynny udział w zawodach modelarskich. Niestety w Polsce jest tak, że sędziowie nie biorą pod uwagę nakładu pracy i pomysłowości jak dany element został wykonany. Patrzą na efekt wizualny. Przykładem może być sytuacja którą przeżyłem na któryś z kolei Mistrzostwach Polski, wystawiłem model Dodge’a , model malutki( 1:35 ) ale oprócz blaszek został nafaszerowany wszystkimi możliwymi przeróbkami na jakie pozwoliła mi dostępna dokumentacja. Niestety model przegrał ze sklejonym prosto z zestawu ( wtedy była to nowinka) Dragon wagenem. Niestety Dragon to troszkę duży model i raczej wpada w oko. Natomiast ten sam Dodge wystawiony w czeskich Koprivnicach odniósł sukces.
Takie posty, jak Ślimaka i Andrzeja Bryski dowodzą, że są ludzie, którym „chce się chcieć”! Czasami wbrew WSZYSTKIEMU! Takich ludzi jest więcej w kraju, ale na ogół skazani są na w mniejszym lub większym stopniu „samotną działalność”. W dużym stopniu wiąże się to z tym, o czym pisze Bosman. To jest (niestety!) prawda. Z tym, że mam wrażenie, iż kwestia rozbudowanej biurokracji jest tu zjawiskiem wtórnym. Urzędnikom (a może przede wszystkim twórcom przepisów prawnych w naszym kraju) nie chce się tworzyć „szybkich ścieżek” dostępu do funduszy (w tym unijnych) pozwalających na wspieranie i rozwijanie zorganizowanej działalności modelarskiej w ramach programów rozwoju kultury i programów wspierających integrację środowisk lokalnych. Takie programy w Unii są. Tylko nawet jeśli jest do nich dostęp, to u nas rozmaite środowiska opiniotwórcze (a za nimi i urzędnicy różnych szczebli administracji) w ogóle nie uważają, żeby działalność modelarska była właśnie działalnością kulturalno-oświatowa i integrującą owe środowiska lokalne. Oczywiście są wyjątki dowodzące, że mimo tych barier, jakoś można sobie poradzić. Ale problem polega na tym, że właśnie „trzeba sobie jakoś radzić”, a nie można liczyć, że urzędnik będzie te sprawy załatwiał i pomagał. Miałem okazję nie raz podczas zagranicznych imprez modelarskich przyglądać się, w jaki sposób tamtejsi urzędnicy angażowali się w pomoc dla modelarzy. Z rozmowy z nimi wynikało, że oni to robią dlatego, że TO ICH OBOWIĄZEK ZAWODOWY. ŻE ONI PO TO SĄ, ŻEBY POMAGAĆ.
Inna sprawa, to odpowiedź na pytanie dlaczego u nas w kraju najczęściej nie spotykamy się z podobną postawą urzędników. Są moim zdaniem dwa powodu. Pierwszy jest natury ogólnej, wynikający z „mentalności biurokraty” (każdy się z tym spotkał załatwiając cokolwiek w jakimś urzędzie), drugi – moim zdaniem równie istotny - to sposób w jaki my modelarze prezentujemy w publicznych wypowiedziach rolę jaką może odgrywać i wartości naszego hobby. Na pierwszy powód nie mamy specjalnego wpływu bo to kwestia ewolucji ogólnej kultury w kraju, na drugi (czyli nasz własny wizerunek w społeczeństwie) mamy wpływ, ale jako środowisko nie umiemy go skutecznie budować. Jesteśmy rozdrobnieni, skłóceni, zawistni o sukcesy „konkurencji”, niekiedy wręcz głupio gadamy publicznie i sami deprecjonujemy nasz własny odbiór w społeczeństwie. Z tych właśnie powodów nie tylko nie potrafimy stworzyć jakiejś jednej krajowej organizacji modelarskiej, ale nawet na ogół nie potrafimy stworzyć takiej organizacji w jednym mieście, która by miała na tyle dużą siłę przebicia, by to zmuszało urzędników do uznania modelarzy za „poważnego partnera” w kontaktach na linii instytucje-nasze środowisko. Mógłbym podać dowody przykłady z co najmniej kilku dużych miast, gdzie działa jednocześnie parę grup modelarskich mniej lub bardziej oficjalnie, lecz te grupy może nie aż zwalczają się, ale z całą pewnością próbują „się wzajemnie nie dostrzegać”. I w sumie wszystkie na tym tracą. To też są przyczyny, dla których mamy tak... jak mamy. I tu sami sobie jesteśmy winni. Za mało o tym mówimy i piszemy. A jeśli już piszemy, to bardzo często spotykamy się z niechęcią i niezrozumieniem ze strony samych modelarzy, którzy zachowują się czasami tak, jakby sprawiało im przyjemność „podcinanie gałęzi, na której wszyscy siedzimy”.
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
Było by fajnie gdyby w szkole podstawowej byłby taki przedmiot jak „modelarstwo” , za moich czasów były „ZPT-y” i czasem modele się składało. Ale chyba raczej nie ma na to szans , za to mamy religie na świadectwie a niedługo pewnie na maturze.
Co do modelarni to nigdy do żadnej nie należałem i pewnie nie będę należał , bo takowej w Moim pięknym mieście nie ma , ale nie przeszkadza mi to w robieniu kolejnych modeli , myślę że coraz lepszych , korzystam z „modelarni online” , czyli największej modelarni na świecie , Internet to naprawdę świetna sprawa , ostatnio kontaktowałem się z autorem zdjęć pewnego zniszczonego „T-34” którego buduje od pewnego czasu , i wcale nie przeszkadzało nam to że on jest studentem w Japonii a ja siedzę na polskiej prowincji. Spotkałem też wielu młodych modelarzy , którzy pytali , byli zafascynowani plastikiem , ale raczej był to słomiany ogień. Co do kierunku modelarstwa to myślę że blaszki i żywice na stałe wpisały się do tego hobby , są ludzie którzy będą ich używać masowo , ale też są ludzie którzy będą ich unikać , ważne żeby jedni jak i drudzy byli zadowoleni z tego co robią.
Co do modelarni to nigdy do żadnej nie należałem i pewnie nie będę należał , bo takowej w Moim pięknym mieście nie ma , ale nie przeszkadza mi to w robieniu kolejnych modeli , myślę że coraz lepszych , korzystam z „modelarni online” , czyli największej modelarni na świecie , Internet to naprawdę świetna sprawa , ostatnio kontaktowałem się z autorem zdjęć pewnego zniszczonego „T-34” którego buduje od pewnego czasu , i wcale nie przeszkadzało nam to że on jest studentem w Japonii a ja siedzę na polskiej prowincji. Spotkałem też wielu młodych modelarzy , którzy pytali , byli zafascynowani plastikiem , ale raczej był to słomiany ogień. Co do kierunku modelarstwa to myślę że blaszki i żywice na stałe wpisały się do tego hobby , są ludzie którzy będą ich używać masowo , ale też są ludzie którzy będą ich unikać , ważne żeby jedni jak i drudzy byli zadowoleni z tego co robią.
Nie liczyłbym na takie rozwiązanie gdyż z punktu rozsądnie myślącego człowieka unieszczęśliwiłbyś większą część społeczeństwa.RAFHART pisze:Było by fajnie gdyby w szkole podstawowej byłby taki przedmiot jak „modelarstwo” , za moich czasów były „ZPT-y” i czasem modele się składało.
Natomiast w szkole obecnie mamy taki przedmiot jak praca-technika (lokalnie może z tym przedmiotem być różnie). Problem leży jednak w tym, że prowadzący go nauczyciel lub nauczycielka ogranicza się do prostych prac życiowo-kulinarno-artystycznych. Nie wiem dokładnie jak jest we wszystkich szkołach ale kiedyś w szkole znajdowała się pracownia gdzie były stoły z imadłami (drewniany bo drewnianymi ale były). Każdy uczeń miał przydzieloną inną pracę na zaliczenie. (osobiście mi przypadłą do wykonania lampka nocna) Każdy chodził do nauczyciela się konsultować i każdy musiał powiedzieć jak co i z czego chce zrobić. Powiedzieć jakie będą potrzebne mu narzędzia..no i w ogóle co lekcję pokazywać postęp prac. Prace można było wykonywać tylko na zajęciach nie zabierano ich do domu.
Jako dodatkowa ocena była z pracy własnej w domu. Tu pojawiały sie różności od koronek wyszywania poprzez wieszaczki do rzeczy wykonanych z metalu. Każdy umiał coś innego....ja przyniosłem model (z małego modelarza) z papieru, który u prowadzącego wzbudził podziw. Jak widać było to rozsądne podejście do przedmiotu który miał uczyć zdolności manualnych.
Dziś w szkołach już nie ma kółek zainteresowań więc i modelarni czy miejsc spotkania też próżno szukać...
Po za tym takowe modelarnie to w tamtych trudnych czasach było jedyne źródło wiedzy i możliwość kontaktu z innymi modelarzami nie tylko tymi lokalnymi ale także (poprzez wyjazdy ) z tymi z innych miast.
-
- Posty: 483
- Rejestracja: sob lut 11 2006, 16:30
- x 58
Problemy modelarsko-egzystencjalne
Raphart – wszystko co napisałeś w poście powyżej jest PRAWDĄ. Czyli masz rację xxx ale... mówimy o dwóch różnych sprawach. Ty mówisz o nauce technologii modelarskiej (i tu Internet jest rewelacyjnym narzędziem, bo jest po prostu źródłem informacji o światowym zasięgu), a część z uczestników dyskusji (w tym i ja) mówi o edukacji poprzez modelarstwo. Właśnie w modelarniach. To jest zupełnie inne zagadnienie. Uczestnictwo w zajęciach w modelarni uczy (powinno uczyć) nie tylko technologii wykonywania coraz lepszych modeli, ale swoistej filozofii (lub jak kto woli - postawy) modelarskiej, a to już jest coś o wiele szerszego, niż kolejne stadia wtajemniczenia technologicznego.
Oczywiście wielu ludzi tę postawę potrafi wypracować sobie samemu, czysto intuicyjnie, bez pomocy jakiegoś instruktora, ale wielu innych nie jest w stanie tego osiągnąć samemu – nawet poprzez lata uprawiania modelarstwa i robienia kolejnych postępów technologicznych. Dla ludzi dorosłych, którzy przeszli w swej drodze życiowej we wczesnej mlodości przez dobrą modelarnię, modelarstwo – chociaż uprawiane na różnym poziomie i z różnymi motywacjami (od hobby do „zawodowstwa”) nigdy nie jest zabawą. Jest pasją – czasami realizowaną tylko z doskoku, w wolnej chwili – ale zawsze pozostaje pasją. Czyli czymś o wiele bardziej angażującym emocjonalnie, niż zabawa.
Oczywiście wielu ludzi tę postawę potrafi wypracować sobie samemu, czysto intuicyjnie, bez pomocy jakiegoś instruktora, ale wielu innych nie jest w stanie tego osiągnąć samemu – nawet poprzez lata uprawiania modelarstwa i robienia kolejnych postępów technologicznych. Dla ludzi dorosłych, którzy przeszli w swej drodze życiowej we wczesnej mlodości przez dobrą modelarnię, modelarstwo – chociaż uprawiane na różnym poziomie i z różnymi motywacjami (od hobby do „zawodowstwa”) nigdy nie jest zabawą. Jest pasją – czasami realizowaną tylko z doskoku, w wolnej chwili – ale zawsze pozostaje pasją. Czyli czymś o wiele bardziej angażującym emocjonalnie, niż zabawa.
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.
Przepraszam, że się wtrącę ale poczytuję tą dyskusje i nasunęły mi się takie refleksje.
Ze swojego dzieciństwa pamiętam jak w szkole kupa ludzi kleiła plastyki, klas równoległych było 3 a na modelarnię chodziłem sam jeden, tylko że wtedy w plastiki to nie było modelarstwo, Plastiki były traktowane jako zabawka politechniczna. A mnie przyciągnęła modelarnia bo sam wcześnie sklejałem m.i. szybowce.
Mam wrażenie, że wtedy jak i obecnie do modelarstwa trafią ludzie którzy "mają trafić" problem w tym że teraz noże być im trudniej się przy tym modelarstwie utrzymać i o tym za chwilę.
Wracając do wpływy wychowawczego modelarni te 30 lat temu.
Sytuacja: Miasto 70tyś mieszkańców, 12 szkół podstawowych, w każdej minimum 3 klasy równoległe, dla przypomnienia 8 lat szkoły - powiedzmy na modelarnie przyjmujemy klasy 5 - 8, w każdej klasie 30 dzieciaków (połowa to chłopcy).
Podliczamy 12*3*4*15 = 2160 dzieci potencjalnie zainteresowanych.
W moim mieście były wtedy 3 modelarnie (SM, LOK, MOK) do mojej chodziło 7 ludzi (do innych chyba podobnie) co daje w sumie 21 osób. Czyli 1% - to raczej mało
BTW żaden z chłopaków nie należał do tzw. "trudnej" młodzieży. Chociaż z drugiej strony instruktor kazał sobie pokazywać dzienniczek i jak ktoś miał kłopoty z nauką to był szlaban na zajęcia do czasu poprawienia stopni, więc może jednak nie doceniam tej roli.
Wracając do pozostania przy modelarstwie
Dawno dawno temu gdy byłem jeszcze małą dziewczynką :-) w okresie przedszkolno i podstawówkowym praktycznie każdy kumpel coś kleił przynajmniej plastykowego. Dla przypomnienia były wtedy modele plasticardu, pzw z Siedlec i chyba więcej nic.
O malowaniu tego czegoś nikt nie myślał ale gdy pojawiało się coś nowego w kiosku wszyscy wyruszali na polowanie, pamiętam jakie odbywało się na mikrusy z pruszkowskiego Plastiku. O zdobywaniu MM chyba nie warto wspominać graniczyło z cudem.
Wracając do plastiku nikt tego nie malował ale dla dzieciaków w tym kilku/kilkunastu lat było to nieistotne, w ten sposób się nasiąkało poczuciem że można coś zrobić samemu (na początku z pomocą ojca oczywiście)
Z biegiem czasu dochodziło się do wniosku że warto byłoby swoje produkcje upiększyć pierwsze było malowanie potem szpachla. Ale wcześniej miało się na koncie sklejonych w porywach kilkadziesiąt zestawów dzięki którym człowiek potrafił czysto kleić i rozwinął sprawność manualną. A to wszystko po stosunkowo niewielkich kosztach, no może nie licząc wylanego na dywan kleju i tym podobnych zdarzeń losowych :-)
A teraz młody człowiek naczyta się i naogląda w internecie super relacji kupuje mega zastaw kupę żywicy i blach wydaje górę kasy i nie dziwota że jak mu nie wyjdzie (a nie wyjdzie bo w 99,9999% przypadków pierwsze modele nie wychodzą) to się zrazi.
Pewnie ktoś powie, że teraz modele są droższe i młodego człowieka nie stać na naukę poprzez "marnowanie" kolejnych modeli. Uważam że wystarczy wybrać odpowiednie modele do nauki, bo można nadal dostać modele za parę złotych (dosłownie parę, kupuję takie dla moich dzieci - niech się bawią) na których warto ćwiczyć i jak sklejacz będzie zadowolony z efektów swojej pracy może zabrać się za coś kosztowniejszego.
No ale ja to wiem, ludzie zajmujący się modelarstwem to wiedzą, ale delikwent który właśnie poczuł w sobie ogień modelarza tego nie wie i jest problem jak go przekonać, że modelarstwo to słoń i nie da się go zjeść inaczej niż po małym kawałku
Ze swojego dzieciństwa pamiętam jak w szkole kupa ludzi kleiła plastyki, klas równoległych było 3 a na modelarnię chodziłem sam jeden, tylko że wtedy w plastiki to nie było modelarstwo, Plastiki były traktowane jako zabawka politechniczna. A mnie przyciągnęła modelarnia bo sam wcześnie sklejałem m.i. szybowce.
Mam wrażenie, że wtedy jak i obecnie do modelarstwa trafią ludzie którzy "mają trafić" problem w tym że teraz noże być im trudniej się przy tym modelarstwie utrzymać i o tym za chwilę.
Wracając do wpływy wychowawczego modelarni te 30 lat temu.
Sytuacja: Miasto 70tyś mieszkańców, 12 szkół podstawowych, w każdej minimum 3 klasy równoległe, dla przypomnienia 8 lat szkoły - powiedzmy na modelarnie przyjmujemy klasy 5 - 8, w każdej klasie 30 dzieciaków (połowa to chłopcy).
Podliczamy 12*3*4*15 = 2160 dzieci potencjalnie zainteresowanych.
W moim mieście były wtedy 3 modelarnie (SM, LOK, MOK) do mojej chodziło 7 ludzi (do innych chyba podobnie) co daje w sumie 21 osób. Czyli 1% - to raczej mało
BTW żaden z chłopaków nie należał do tzw. "trudnej" młodzieży. Chociaż z drugiej strony instruktor kazał sobie pokazywać dzienniczek i jak ktoś miał kłopoty z nauką to był szlaban na zajęcia do czasu poprawienia stopni, więc może jednak nie doceniam tej roli.
Wracając do pozostania przy modelarstwie
Dawno dawno temu gdy byłem jeszcze małą dziewczynką :-) w okresie przedszkolno i podstawówkowym praktycznie każdy kumpel coś kleił przynajmniej plastykowego. Dla przypomnienia były wtedy modele plasticardu, pzw z Siedlec i chyba więcej nic.
O malowaniu tego czegoś nikt nie myślał ale gdy pojawiało się coś nowego w kiosku wszyscy wyruszali na polowanie, pamiętam jakie odbywało się na mikrusy z pruszkowskiego Plastiku. O zdobywaniu MM chyba nie warto wspominać graniczyło z cudem.
Wracając do plastiku nikt tego nie malował ale dla dzieciaków w tym kilku/kilkunastu lat było to nieistotne, w ten sposób się nasiąkało poczuciem że można coś zrobić samemu (na początku z pomocą ojca oczywiście)
Z biegiem czasu dochodziło się do wniosku że warto byłoby swoje produkcje upiększyć pierwsze było malowanie potem szpachla. Ale wcześniej miało się na koncie sklejonych w porywach kilkadziesiąt zestawów dzięki którym człowiek potrafił czysto kleić i rozwinął sprawność manualną. A to wszystko po stosunkowo niewielkich kosztach, no może nie licząc wylanego na dywan kleju i tym podobnych zdarzeń losowych :-)
A teraz młody człowiek naczyta się i naogląda w internecie super relacji kupuje mega zastaw kupę żywicy i blach wydaje górę kasy i nie dziwota że jak mu nie wyjdzie (a nie wyjdzie bo w 99,9999% przypadków pierwsze modele nie wychodzą) to się zrazi.
Pewnie ktoś powie, że teraz modele są droższe i młodego człowieka nie stać na naukę poprzez "marnowanie" kolejnych modeli. Uważam że wystarczy wybrać odpowiednie modele do nauki, bo można nadal dostać modele za parę złotych (dosłownie parę, kupuję takie dla moich dzieci - niech się bawią) na których warto ćwiczyć i jak sklejacz będzie zadowolony z efektów swojej pracy może zabrać się za coś kosztowniejszego.
No ale ja to wiem, ludzie zajmujący się modelarstwem to wiedzą, ale delikwent który właśnie poczuł w sobie ogień modelarza tego nie wie i jest problem jak go przekonać, że modelarstwo to słoń i nie da się go zjeść inaczej niż po małym kawałku
Wszyscy chcą Twego dobra, nie daj go sobie odebrać,
Wracamy cały czas z uporem maniaka, do plastiku. Ale nie samym plastikiem modelarz żyje. Ogromne ilości modeli robi się z kartonu. Drugie tyle może z drewna i materiałów drewnopochodnych i niemała liczbę z laminatów. A tego nie zawsze da się nauczyć w Giga sieci. Brak widzenia przestrzennego nie ułatwi raczej budowy nawet wg instrukcji. W niej nie ma słów, są rysunki. Ale niewielu je "widzi" bo nie ma rysunków w szkole, tylko sztuka. tak to się teraz nazywa. Kiedyś to były rysunki. Absolwent podstawówki umiał narysować siatkę bryły i ją czysto skleić. Przedmiot - matematyka, prace ręczne. rysunki. Uczniowie szkół średnich dzisiaj mają z tym problemy. W mojej - ładnie powiedziane - uczestnicy budowania modeli maja co i rusz problemy z wykonaniem rysunku. Dopiero ich trzeba tego nauczyć. A to są gimnazjaliści. I co i rusz wyskakują kwestie których NIE MA teraz w programie nauczania ani szkoły podstawowej ani gimnazjum. Młodego człowieka trzeba nauczyć posługiwania sie podstawowymi narzędziami, nie mówiąc juz o prawidłowym ich doborze. Poznanie budowy silnika u modelarza jest na 5+, u pozostałych są ogromne braki.
każdy rodzaj modelarstwa wymaga innych narzędzi, innego podejścia. jedno jest wspólne - ŻĘ TO NIE ZABAWA. Jakiś urzędas kiedyś wtłoczył modelarstwo w dział zabawki politechniczne. zapomniał biedny o pozostałych wartościach kultorowo politechniczno wychowawczych.
Dlatego wszystkimi odnóżami podpisuje się pod ideą powoływania modelarni szczególnie przy SM- ach. Nie zapominajmy, że w gminach są środki 9wcale nie unijne) na placówki zainteresowań. Potrzeba dobrej woli dyrekcji szkól, ośrodków kultury i tp placówek. Bo kultura to nie tylko muzyka taniec i śpiew, i kabaret.
I to my powinniśmy w świadomości naszych urzędników gminnych, miejsko gminnych, miejskich , to pojmowanie modelarstwa formować. To jest wtedy szansa, że w którymś tam roku znajdą się środki na działanie modelarskie, a nie tylko na dyplomiki i plastikowe pucharki.
pozdrawiam Wietrzny Bosman
każdy rodzaj modelarstwa wymaga innych narzędzi, innego podejścia. jedno jest wspólne - ŻĘ TO NIE ZABAWA. Jakiś urzędas kiedyś wtłoczył modelarstwo w dział zabawki politechniczne. zapomniał biedny o pozostałych wartościach kultorowo politechniczno wychowawczych.
Dlatego wszystkimi odnóżami podpisuje się pod ideą powoływania modelarni szczególnie przy SM- ach. Nie zapominajmy, że w gminach są środki 9wcale nie unijne) na placówki zainteresowań. Potrzeba dobrej woli dyrekcji szkól, ośrodków kultury i tp placówek. Bo kultura to nie tylko muzyka taniec i śpiew, i kabaret.
I to my powinniśmy w świadomości naszych urzędników gminnych, miejsko gminnych, miejskich , to pojmowanie modelarstwa formować. To jest wtedy szansa, że w którymś tam roku znajdą się środki na działanie modelarskie, a nie tylko na dyplomiki i plastikowe pucharki.
pozdrawiam Wietrzny Bosman
Wietrzny Bosman
-
- Posty: 19
- Rejestracja: czw lip 19 2007, 10:15
- Lokalizacja: Olsztyn
Wyliczenia, które przytoczył Szelmek są jakie są. Zawsze były, są i takimi pozostaną.
W ciągu każdego roku trafia do modelarni tylu, że nie ma czym oddychać. Pozostaje jeden, dwóch.
Patrząc na to nieco inaczej - każdy w życiu piłkę kopał, w narodowej drużynie Leo jest zawodników 22 (jeśli się nie mylę).
Zmierzam do tego, że nie każdy chce, czy będzie modelarzem. A jeśli tak to jak długo czynnym. Jednakże nawet jeśli po latach pozostanie jeden, który "poczuje bluesa", to uważam że warto poświęcić mu czas i energię. Chociażby z tego powodu, że on sam spowoduje napływ kilku osób (jest to nadal, przynajmniej w naszym przypadku, najlepszy sposób pozyskiwania ewentualnych modelarzy).
Na ostatnich Mistrzostwach Polski w Iławie z wieloma osobami poruszałem temat modelarni, a tak jak prawie wszędzie - są "problemy" osobowe. Z uczestnikami zajęć , i z "innymi" osobami.
Na tychże samych zawodach startował senior gotowym "modelem" holownika made in china, zakupionym w hurtowni zabawek. Przepisy akurat dopuszczały taki manewr, u wielu powodowały grymas na twarzy.
Chcę w tym miejscu po raz koleny przyznać rację Szelmkowi (czy też Szelmekowi) - można po niższych kosztach,a nawet trzeba - każdy ma określony budżet (przeważnie za mały). Należy również wziąć pod uwagę to, że w początkowym okresie "szkolenia" większość materiałów należy traktować jednak jako straty. Ale bez nich sie nie obejdzie.
Czy warto jeszcze poruszać wątek urzędasów ? Cóż, na nich mamy chyba najmniejszy wpływ, aczkolwiek na wychowywanie podobno nigdy nie jest za późno. Ale czy nie będzie to czas stracony, który lepiej byłoby poświęcić "małolatom" ?
W ciągu każdego roku trafia do modelarni tylu, że nie ma czym oddychać. Pozostaje jeden, dwóch.
Patrząc na to nieco inaczej - każdy w życiu piłkę kopał, w narodowej drużynie Leo jest zawodników 22 (jeśli się nie mylę).
Zmierzam do tego, że nie każdy chce, czy będzie modelarzem. A jeśli tak to jak długo czynnym. Jednakże nawet jeśli po latach pozostanie jeden, który "poczuje bluesa", to uważam że warto poświęcić mu czas i energię. Chociażby z tego powodu, że on sam spowoduje napływ kilku osób (jest to nadal, przynajmniej w naszym przypadku, najlepszy sposób pozyskiwania ewentualnych modelarzy).
Na ostatnich Mistrzostwach Polski w Iławie z wieloma osobami poruszałem temat modelarni, a tak jak prawie wszędzie - są "problemy" osobowe. Z uczestnikami zajęć , i z "innymi" osobami.
Na tychże samych zawodach startował senior gotowym "modelem" holownika made in china, zakupionym w hurtowni zabawek. Przepisy akurat dopuszczały taki manewr, u wielu powodowały grymas na twarzy.
Chcę w tym miejscu po raz koleny przyznać rację Szelmkowi (czy też Szelmekowi) - można po niższych kosztach,a nawet trzeba - każdy ma określony budżet (przeważnie za mały). Należy również wziąć pod uwagę to, że w początkowym okresie "szkolenia" większość materiałów należy traktować jednak jako straty. Ale bez nich sie nie obejdzie.
Czy warto jeszcze poruszać wątek urzędasów ? Cóż, na nich mamy chyba najmniejszy wpływ, aczkolwiek na wychowywanie podobno nigdy nie jest za późno. Ale czy nie będzie to czas stracony, który lepiej byłoby poświęcić "małolatom" ?
Andrzeju- napisałeś: Czy warto jeszcze poruszać wątek urzędasów ? Cóż, na nich mamy chyba najmniejszy wpływ, aczkolwiek na wychowywanie podobno nigdy nie jest za późno. Ale czy nie będzie to czas stracony, który lepiej byłoby poświęcić "małolatom" ?
Warto, chocby tylko po to zeby swoim niezrozumieniem nie przeszkadzali. A to tez jest cenne. Ilez to razy nie mogłem prowadzić zajęć, bo dwaj panowie urzęniki, mi akurat papiery przeglądali, i czepiali się dziennika. odwołałem zajęcia z powodu "kontroli" - była afera. Musiałem się tłumaczyć. I jaki z tego efekt? Żaden, poza tym, że Ci panowie juz w kulturze nie pracują, bo jeszcze komuś podpadli. Czego im podobnym życzę. Pozdrawiam Wietrzny Bosan
Warto, chocby tylko po to zeby swoim niezrozumieniem nie przeszkadzali. A to tez jest cenne. Ilez to razy nie mogłem prowadzić zajęć, bo dwaj panowie urzęniki, mi akurat papiery przeglądali, i czepiali się dziennika. odwołałem zajęcia z powodu "kontroli" - była afera. Musiałem się tłumaczyć. I jaki z tego efekt? Żaden, poza tym, że Ci panowie juz w kulturze nie pracują, bo jeszcze komuś podpadli. Czego im podobnym życzę. Pozdrawiam Wietrzny Bosan
Wietrzny Bosman
-
- Posty: 19
- Rejestracja: czw lip 19 2007, 10:15
- Lokalizacja: Olsztyn
hmm w dzisiejszym swiecie macie racje trudno jest zaczac przygode z modelarstwem i chyba juz nic nie wplynie na zmiane edukacji szkolnej. !
Uwazam ze modelarstwo nalezy zaczac od poczatku swojej egzystencji czyli gdzies tak jakos lata przedszkolne. Wtedy wlasnie dostalem od swojego ojca pierwszy model. I wtedy sie zaczelo. Sklejalem sam plastik bez malowania bo nie mialem do tego sprzetu. Pozniej zaczela sie szkola i tez pewnego dnia zanioslem do szkoly na technike model ale tym razem kartonowy skonczylo sie na wykonaniu samego wnetrza ale i wtedy dostalem 5 za orginalna prace. Modelarstwo zawdzwdzieczam ojcu i tak mi zostalo, zeby nasze hobby nie zaniklo, kazdy modelarz powinnien "zarazic" od poczatku swoje pociechy, albo sie uda albo nie, ale warto sprobowac. Ja osobiscie tak uczynie.
pozdrawiam
Uwazam ze modelarstwo nalezy zaczac od poczatku swojej egzystencji czyli gdzies tak jakos lata przedszkolne. Wtedy wlasnie dostalem od swojego ojca pierwszy model. I wtedy sie zaczelo. Sklejalem sam plastik bez malowania bo nie mialem do tego sprzetu. Pozniej zaczela sie szkola i tez pewnego dnia zanioslem do szkoly na technike model ale tym razem kartonowy skonczylo sie na wykonaniu samego wnetrza ale i wtedy dostalem 5 za orginalna prace. Modelarstwo zawdzwdzieczam ojcu i tak mi zostalo, zeby nasze hobby nie zaniklo, kazdy modelarz powinnien "zarazic" od poczatku swoje pociechy, albo sie uda albo nie, ale warto sprobowac. Ja osobiscie tak uczynie.
pozdrawiam
.....::: I`m just a pretty boy:::......
Warsztat:
sdkfz 251/3-5%
USS OAKLAND-40%
M151-A2-99,9%
Skonczone
Przyczepka terenowo-szosowa
Ił-2
album_personal.php?user_id=5482 Moja galeria
Warsztat:
sdkfz 251/3-5%
USS OAKLAND-40%
M151-A2-99,9%
Skonczone
Przyczepka terenowo-szosowa
Ił-2
album_personal.php?user_id=5482 Moja galeria