Witam.
W końcu udało mi się znaleźć chwilę na aktualizację relacji.
Dziś pokażę to, co nad czym pracuję już od dłuższego czasu, czyli kadłub i to co udało mi się zrobić w temacie skrzydeł.
Więc może od początku.
Od razu po wstępnych przymiarkach pasowania ogona rzuciło mi się w oczy takie dziwne wychylenie steru kierunku. O dziwo obie połówki pasowały do siebie idealnie.
Najwyraźniej Hasegawa chciała w ten sposób zaakcentować nie symetryczny profil statecznika pionowego. Szkoda tylko że zrobili to poprzez wykrzywienie steru kierunku.
Postanowiłem ster odciąć i wyprostować, a statecznik w późniejszym etapie zamknąć dorobionym dźwigarem.
Przedtem jednak tylko dorobiłem ten dźwigar bez wklejania go, ponieważ obie połówki kadłuba musiałem osobno zanitować poziomymi liniami nitów.
Przykleiłem więc każdą połówkę ogona do odpowiedniej połówki reszty kadłuba i wyprowadziłem miejsce łączenia.
Równocześnie wyszpachlowałem też zapadliny na skrzydłach powstałe podczas formowania wypraski.
Wracając do nitowania, to nie chcę się już tutaj uzewnętrzniać i opowiadać ile razy zchrzaniłem i musiałem szpachlować i nitować od nowa i w ilu miejscach…
Powiem tylko że robiłem to pierwszy raz w życiu, więc i tak uważam że jakoś tam jest względnie akceptowalnie.
Poziome linie nitów na kadłubie nanosiłem przy użyciu taśmy do krzywizn Tamiyi. Nie wiem czy to dobry sposób, czy nie. Wiele razy nitowadło zjechało mi w którąś stronę i musiałem poprawiać.
Po przeszlifowaniu gąbką ścierną wyszło coś takiego.
Z drugiej strony wyszło podobnie, tylko błędy i poprawki były w innych miejscach, więc nie będę wstawiał niepotrzebnych zdjęć.
Oprócz linii poziomych, zanitowałem też rzędy pionowe w miejscach gdzie nie będą łączyły się połówki kadłuba, czyli miejscami na nosie i na burtach kokpitu.
Następnie trzeba było dopasować wykonany wcześniej kokpit do połówek kadłuba, tak by te się zamknęły. Oczywiście gdzieżby tam, żeby pasowało…
Musiałem wykonane wcześniej żywiczne burty szlifować Dremelem chyba o 1mm z każdej strony. Nie wiem dokładnie, bo nie mierzyłem różnicy, ale cały byłem w żywicznym pyle i wiórach, podobnie jak cały mój warsztat.
No, jakoś udało się dopasować i zamknąć kadłub.
Wcześniej trzeba było jednak położyć kolor bazowy kokpitu na górnych częściach jego ramy.
Oraz wpasować ostatecznie kokpit
I kadłub się zamknął.
Niestety spasowanie tego modelu moim zdaniem to trochę lipa. Połówki kadłuba nie spasowały mi się po wysokości zaraz za kokpitem. Powstał spory uskok między połówkami, który trzeba było szlifować i odtwarzać linie podziału.
Następnie górna cześć masek silnika w wylotami luf kaemów.
Oczywiście szpachla i szlif. „Neverending story”.
Do odtwarzania zeszlifowanych luczków dorabiałęm sobie takie szabloniki z arkusza PLA i przyklejałem na taśmę dwustronną.
Jakoś tam to wszystko poogarniałem w bólach. Doszły też pionowe rzędy nitów po obwodzie kadłuba, ale to już pokażę na późniejszych zdjęciach całości.
Następnie przyszła pora na nitowanie skrzydeł.
Najpierw górne połówki.
Ołówkiem narysowałem mniej więcej gdzie powinny przebiegać linie nitów.
Oczywiście to co mnie wyszło, to wypadkowa tego co na planach Kagero, a tego co dało się nanieść na model. Niestety rozbieżności były i nie dało się przenieść tego 1:1
Zaraz po nitowaniu wyglądało tak
A tak po szlifowaniu.
I obie górne połówki potraktowane ciemnym washem w celach kontrolnych.
Do modelu zakupiłem sobie żywiczne wnęki podwozia Airesa, więc musiałem także usunąć te, które były oryginalnie. Bez Dremela i freza kulkowego by się nie obyło.
I wstępne pasowanie żywicznych wnęk.
Resztę pokażę na zdjęciach z aparatu.
Linia łączenia poszycia na spodzie tylnej części kadłuba była trasowana od nowa, gdyż była ona umieszczona nie symetrycznie, w przeciwieństwie do linii łączenia połówek kadłuba modelu. Tą trzeba było zaszpachlować i wytrasować nową z przesunięciem w bok o 1mm.
Kokpit, taki jaki widać na powyższych zdjęciach, zostanie już w tej formie do zamknięcia go limuzyną. Nic już nie będzie tam poprawiane ani dodawane.
Poniżej gotowe nitowanie górnych i dolnych połówek skrzydeł.
I jeszcze dwa zdjęcia kokpitu na jasnym tle, co by celownik było nieco widać.
I to chyba tyle na dzisiaj. Na pytania oczywiście odpowiem, bo dam nie wiem ile pominąłem w opisie… Walczę z tym modelem ile mogę, ale czasu mam naprawdę mało. Dzisiejszy post napisany sporym kosztem postępów w klejeniu, bo w tygodniu w zasadzie w ogóle nie mam możliwości klejenia.